Różne są pomysły na spędzanie chłodnych styczniowych wieczorów. Można czytać, obejrzeć film, spotkać się z bliskimi, ale można także pójść… na bal. Styczeń jest bowiem miesiącem studniówek.
„Salezjańska” studniówka miała miejsce 23 stycznia i jak każda była wyjątkowa. O jej niepowtarzalności stanowiły takie elementy jak: miejsce, organizacja, menu, ale przede wszystkim uczestnicy. W tym roku główną rolę grały piękne dziewczyny, maturzystki z Liceum Towarzystwa Salezjańskiego. Perfekcyjnie przygotowane, pełne młodzieńczego wdzięku, emanowały radością, bo dla wielu z nich był to pierwszy taki bal, a na pewno jedyny z udziałem dyrekcji, wychowawców i nauczycieli.
Po zwyczajowym, wypowiedzianym przez dyrektora szkoły: „Poloneza czas zacząć”, w rytm muzyki Wojciecha Kilara ruszył korowód ponad dwudziestu par. Dostojnych, poważnych i skupionych. Trzeba dodać, że był to jedyny moment takiej podniosłości, zgodny zresztą z wieloletnią tradycją zabaw studniówkowych. Potem zapanował inny nastrój. Poddano się współczesnym rytmom i atmosferze radosnej zabawy.
O tym, co ma nastąpić za sto dni, nie było mowy, bo jak pisał Jan Kochanowski w Pieśni XX: Miło szaleć, kiedy czas po temu.
Izabela Grzęda