Nowy rok szkolny w Gimnazjum Salezjańskim w Przemyślu rozpoczęły naukę trzy pierwsze klasy. W trzeci dzień nauki, trzy pierwsze klasy wyjechały na trzydniową wycieczkę integracyjną na Helusz. Zagubione miejsce na szczycie wzgórza – 391 m n.p.m. pośród lasów i gór Pogórza Dynowskiego. Bez sklepu, Internetu, przebywając tylko ze sobą, z wychowawcami i księdzem Mirkiem, z gromady dzieci z różnych szkół, po trzech dniach utworzyliśmy naszą młodą salezjańską społeczność. To dobry powód by takie wyjazdy stały się naszą tradycją.
Ośrodkiem na Heluszu zarządza Stowarzyszenie Rodzina Kolpinga w Jarosławiu. Na terenie ośrodka jest wszystko co nam potrzeba: wystarczająca baza noclegowa, kaplica, kompleks boisk sportowych, scena na występy artystyczne, piękna Droga Krzyżowa, cisza i spokój, a na dodatek góry i lasy. Nasz pobyt po zakwaterowaniu, rozpoczął się od spotkania wychowawców z nowymi klasami. Dla pani Beaty, Ani i autora niemałe wyzwanie – zapamiętanie imion nowych podopiecznych. Dla klas pierwsze zadanie – opracowanie wspólnie odśpiewanej piosenki na wieczornicy. Wspólna pierwsza wyprawa po szlaku do leśnej kapliczki nad Ruszelczycami miała być bułką z masłem. Miała być, ale nie była. Szlak turystyczny został rozjechany i rozciapciony przez DIT-y i … nie do przejścia. Co rusz musieliśmy budować przeprawy przez rzekę błota, żeby w miarę suchą nogą przejść na drugą stronę drogi. Mniej cierpliwym, którzy nie czekali na skończenie budowy przeprawy, nie wychodziło to na zdrowie, a raczej ich butom i skarpetkom, bo tonęły w błotku. Na szczęście humory dopisywały i przeprawy co rusz były okraszane salwami śmiechu, to oznaka że znowu komuś kolorowe adidasy zmieniały kolor na jedyny słuszny – błotno szary. Co by nie mówić, wyjście z lasu powitane zostało z radością przez pierwszoklasistów.. Mieli małą próbkę tego co może ich czekać na rajdach pieszych. Zdaje się, że w większości to tylko wzmocniło ich apetyty na wędrowanie. A i apetyt na kolację się zaostrzył, więc po powrocie z pałaszowaniem posiłku nie było problemu. Wieczorem klasy się popisały talentem wokalnym na scenie. Publiczność nie żałowała rąk i oklaskami wymuszała bisy. Przed zaśnięciem ksiądz Mirek jeszcze bardziej rozśpiewał pierwszaki, akompaniując im na gitarze i ucząc naszych salezjańskich piosenek.
Drugi dzień rozpoczęliśmy od dłuższej pieszej wyprawy do kapliczki na terenie nieistniejącego przysiółka Borowiec. Przez las, potoczki i wzgórza doszliśmy do celu. Jednak okazało się że to nie była główna atrakcja wycieczki. Na Heluszu nie ma sklepu, zapasy z domu, soków, chipsów i batonów się skończyły. Gdy doszliśmy do Kramarzówki nastąpił powrót czasów PRL-u. Miejscowy spożywczak, został opanowany przez 70-cio osobową kolejkę, która jak szarańcza wyczyszczała półki sklepowe, ku radości właścicieli i rozpaczy tubylców. Ci ostatni nawet nie stawali do kolejki, rezygnowali po ujrzeniu tak dłuuugiej kolejki. Droga do ośrodka przypominała powrót z galerii handlowej – każdy niósł po dwie reklamówki zakupów na wieczór. Po obiedzie rozpoczęła się I Międzynarodowa Olimpiada Klas Pierwszych 2014/15. Rozgrywki obejmowały piłkę nożną, siatkową i wyścigi rzędów. Zaciętość zmagań, sportowa walka, emocje na boiskach i na trybunach, w niczym nie ustępowała tym znanym z prawdziwych igrzysk. A do tego dodatkowo pomagała w lepszym poznaniu się nawzajem w rywalizacji sportowej. Wysiłek fizyczny pomógł szybko uporać się z kolacją. Wieczorem zabawa z muzyką i tańcem, czyli DYSKOTEKA. Utwory na zamówienie, tańce dowolne, pary również, ściany nie miały szans się zawalić, z poświęceniem podpierane przez chłopaków. Z wyjątkiem ostatnich trzech utworów, bo wtedy trzeba udowodnić opiekunom, że jest wola i ochota w narodzie do zabawy. Oczywiście z trzech ostatnich zrobiło się sześć, ale i to się skończyło i trzeba było wracać do pokoi.
Rano jeszcze jedno spotkanie z wychowawcami, jakże odmienne od tego w pierwszy dzień. Jakbyśmy się znali od wieków i o każdym można już coś powiedzieć, ba wspominać zabawne sytuacje, pośpiewać. To już nie zlepek nieznanych twarzy, to już wyraźnie zarysowane klasy pierwsze Gimnazjum Salezjańskiego w Przemyślu. To odpowiedź na pytanie –czy warto jechać na taki wyjazd. Co przed nami hm… nie wiadomo. Jeszcze długie trzy lata i na pewno będzie dobrze i mniej dobrze, ale początek zrobiony jest na medal. Bo Salezjanie z Przemyśla są na medal !!!
Opr. Krzysztof Mazur