Ta strona używa plików cookies. Przeglądając tę stronę zakceptuj ich używanie lub wyłącz zapisywanie cookies w ustawieniach przeglądarki.

Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Powered by ZSSalez

Najnowsze zdjęcia

SALEZJAŃSKIE PUBLICZNE LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE

SALEZJAŃSKA NIEPUBLICZNA SZKOŁA PODSTAWOWA

HEJ ME BAŁTYCKIE MORZE…

„ W ciszy czy w czasie burzy
Trzeba przy pracy śpiewać
Bo kiedy śpiewu nie ma
Bo kiedy śpiewu nie ma 
Neptun będzie się gniewać…”
( Ekt Gdynia )
 

Myślę, że w tym roku Neptun nie miał prawa się na nas gniewać. Śpiewaliśmy i śpiewaliśmy w tym roku na spotkaniach w świetlicy, na ogniskach i na plaży przy zachodzie słońca. Tegoroczna Letnia Kolonia Integracyjna DĄBKI 2015 organizowana przez Zespół Szkół Salezjańskich w Przemyślu, była mocno niezwyczajna , bo to już dziesiąty raz wypoczywamy razem nad Bałtykiem. Okrągła rocznica zobowiązuje do tego, by była to niecodzienna i wystrzałowa edycja. I taka była – niezwykle udana, pełna przygód i rekordowa. Pierwszy rekord padł w liczbie uczestników – 54 osoby.

Wyruszyliśmy sprzed naszego kościoła 8 sierpnia nad ranem, żegnani przez zaspanych rodziców, naprzeciw przygodzie. Tu padł  znowu rekord – dotarliśmy na miejsce przed 18- stą, czyli w niecałe 15 godzin, prawie jak pendolino. Wieczorem pokropił deszcz, fakt warty odnotowania, gdyż był to ostatni raz  kiedy go widzieliśmy podczas naszego pobytu – rekord kolejny.  Pogoda jak nigdy jeszcze nad polskim morzem, non stop słoneczna lampa, o jej sile przekonały się nasze nosy. Winę za ten upał ponosi Ksiądz Mirek, który twierdzi, że jest specjalistą od słońca i tam gdzie jedzie to świeci i świeci. A w tym roku postanowił pojechać do Dąbek, no to mieliśmy Riwierę.

Przy tak sprzyjających warunkach wstępnych nie pozostaje nic tylko się dobrze bawić i aktywnie wypoczywać. Myślę, iż plan udało się zrealizować w 100%. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na świeżym jodowanym powietrzu, na plaży nad morzem – to tylko 200 metrów od naszego ośrodka Duet. Okupowaliśmy liczne boiska do siatkówki, piłki nożnej i koszykówki. Zresztą każdy dzień radośnie witaliśmy porannym rozruchem na plaży, tzn. radośnie kadra oficerska kolonii, w odróżnieniu od uczestników – u nich zaprawa wywoływała inne odczucia, cóż prawa młodości. Później dzień nabierał rozpędu. Po śniadaniu zaczynały się programowe zajęcia rekreacyjne z windsurfingu, żeglarstwa i tenisa ziemnego i tak do popołudnia z przerwą na obiad. Te nowe umiejętności były zdobywane pod czujnym okiem instruktorów z BALTICSURF na prawie 2000 hektarowym Jeziorze Bukowo. Niektórzy rzadziej wpadali do wody, a to dlatego, że rekordziści byli już 3, lub 4 raz w Dąbkach z nami. Jednak starzy górale nadmorscy wiedzą, że …jak się ni psewrócis to się ni naucys. Swoją porcję kąpieli każdy musi doświadczyć, a woda wyciąga siły. Żeby je odbudować, trzeba odpocząć. Dlatego po wieczornym spotkaniu, na którym uczyliśmy się szant, omawialiśmy miniony dzień i kończyliśmy go modlitwą, położenie się spać nie było mocno oprotestowywane przez kolonistów.

W połowie naszego pobytu przez 2 godziny poszaleliśmy w Darłowskim Aquaparku. Chwila oddechu od zajęć na desce i żaglówkach, choć nie od wody. Każdy sumiennie i rzetelnie został przynajmniej kilka razy przytopiony, choć szczególnym powodzeniem cieszyła się grupa dziewczyn i kadra – mieli okazję dokładnie zapoznać z podwodnym światem i to wielokrotnie.

Niesamowity przebieg miało wyjście na zachód słońca. Od południa niebo było zachmurzone i wydawało się, że z obserwacji zachodu przysłowiowy guzik. Aż tu nagle zapłonęło morze i horyzont. Słońce rozświetliło nieboskłon na czerwono, a na chmurach utworzyło naturalny spektakl światło/dźwięk, z tym, że grało, a raczej szumiało morze. Aparaty i komórki zapłonęły tudzież nieprzyzwyczajone do takiej ilości zdjęć. Widok był urzekający, rodem z najbardziej romantycznych filmów i jedyny w swoim rodzaju, trudny do opisania słowami. Gdy dołożyliśmy szanty śpiewane nad brzegiem morza przy akompaniamencie gitar, to wiedzieliśmy, że to jedna z najbardziej niepowtarzalnych chwil na tegorocznej kolonii.

Ostatnie dni spędziliśmy na wycieczkach autokarowych. Wyjazd do Słowińskiego Parku Narodowego wypadł nam w Święto Matki Bożej Zielnej. Ksiądz Dyrektor dał się przekonać, żeby Mszę Świętą odprawić na wydmach.   Po wdrapaniu się na piaski Wydmy Czołpińskiej ujrzeliśmy wielki obszar piaskowej pustyni. Idąc szlakiem wytyczonym wśród piasków, kilkukrotnie wdrapywaliśmy się na piaskowe góry, z oczekiwaniem że z następnej zobaczymy błękit morza. Turlania się w piasku, zbiegania z góry na łeb na szyję, czy skoków, nie było końca. Po przejściu piaskowej pustyni i dotarliśmy do plaży, to jedna z ładniejszych plaż nad Bałtykiem – szeroka, piaszczysta z łagodnym zejściem w morze. A wcześniej w cieniu tańczących stuletnich sosen, uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Za ołtarz posłużyły nasze plecaki i blok 100 kilowego granitu, położonego na plecaki. Za ławki – porośnięta trawą wydma. Wymiar i przesłanie słyszanego Słowa Bożego w takim anturażu jest  nieziemski. Szum drzew, bliskość bezkresu morza, łączącego się z morzem piasku, bliskość przyrody, pozbawiona śladu cywilizacji daje baśniowy, tajemniczy i zapierający dech stan duszy i ciała.  Widoki z Latarni Czołpińskiej potwierdziły niespotykany i urzekający krajobraz Słowińskiego Parku Narodowego.

Jeszcze rejs Unicusem z portu w Darłówku w morze, gdzie nas pobujało na falach, zwiedzanie Darłowa z Zamkiem Książąt Pomorskich, obejrzenie sarkofagu króla Eryka Pomorskiego – króla Norwegii, Szwecji i Danii, w Kościele Mariackim. Zdjęcie pod pomnikiem Rybaka w Rynku i zdumiewająco okazało się, że czas się żegnać z morzem. Ostatnim akcentem godnym dziesiątych Dąbek – był specjalnie dla nas zagrany, w porcie żeglarskim nad Bukowem, koncert szantowy zespołu Niezbędny Balast. Ostatni wieczór to popis grup kolonijnych we własnych programach estradowo – artystycznych. Beczka śmiechu i wyśmienitej zabawy, podczas przerobionych szant, skeczów, dnia kolonii w krzywym zwierciadle. Rozdanie dyplomów i pamiątek. No i ten najbardziej niechciany moment, kiedy to znowu trzeba zmieścić do walizek to co nie chce się zmieścić, kiedy trzeba pożegnać się z Bałtykiem i Dąbkami, kiedy wsiadamy do autokaru na powrót. Zostają jak co roku wspomnienia, zdjęcia, przyjaźnie, wspólne przygody, kilka kolonijnych par i nadzieja, że za rok znowu zaśpiewamy…

Hej, Morze, moje Morze,
Wdzięczny Ci jestem bardzo,
Toś Ty mnie wychowało,
Toś Ty mnie wychowało,
Szkołęś mi dało twardą

Logowanie